banner 03

niedziela, 13 września 2015

Recenzja: The Smashing Pumpkins - Siamese Dream






W trakcie jednej rozmowy z moim ojcem poruszyliśmy temat muzyki, która nie potrafi się nam w ogóle znudzić, choćbyśmy słuchali jej po tysiąc razy. Jeśli chodzi o mnie, z niektórymi klasykami mam tak, że pomimo wielkiego szacunku i sympatii, czasem muszę sobie zrobić od nich przerwę (nawet na kilka miesięcy), aby potem wrócić i znów czerpać z nich pełną radość. Wracając do konwersacji, to dla mnie żadne zaskoczenie, że mój ojciec powiedział o utworach Dire Straits. Dobrze go rozumiem, choć może nie łączy mnie aż tak mocna więź z twórczością Marka Knopflera. Zacząłem myśleć o swoim przykładzie i postanowiłem postawić poprzeczkę wyżej. Czy jest taka płyta, która niczym stara anegdota zawsze sprawia mi tę samą radość? Czasem wracam do płyt dla 2-3 utworów, po czym słucham czegoś innego. Czy istnieje taki krążek, który załaduję i nigdy nie będę miał ochoty go przełączyć, ponieważ chęć posłuchania go do końca jest silniejsza? Tak - oto Siamese Dream.