Mam wielki sentyment do nowojorskiego rapu z
lat 90. To pierwszy gatunek muzyczny, z którym postanowiłem się
dokładniej zapoznać. W porównaniu do g-funkowych piszczałek, bity
wschodniego wybrzeża okazały się dla mnie bardziej wymagające -
początkowo wręcz mnie odpychały. Opłacało się jednak dać szansę takim
artystom (i grupom) jak Nas, Wu-Tang Clan
czy Mobb Deep. Do dziś ich dokonania z lat 1993-95 są jednymi z moich
ulubionych krążków. The Infamous przez pewien czas było przeze mnie
niedoceniane, dopóki nie przesłuchałem płyty Prodigy’ego i Havoca od
deski do deski.