banner 03

wtorek, 22 listopada 2016

Recenzja: The Cure - Seventeen Seconds









Część pierwsza - smutek

Gdzie ten The Cure z 1979 roku? Skoczne rytmy, tak idealne, by potupać nóżką; punkowe zacięcie kąsające zewsząd słuchacza, które jednocześnie namawia do rozrywki i szaleństw na koncertach; Hendrixowe covery niepodobne do twórczości Hendrixa; nagraniowe cudactwa pełne brytyjskiej flegmy; losowe okładki pozujące na głębokie i do interpretacji słuchacza... Gdzie to wszystko zniknęło? Czy Robert Smith postradał zmysły? I tak, i nie. Zacznijmy jednak od tego, że nagrania z tamtej dekady to ani trochę nie jest The Cure. Słuchacze zostali zrobieni w konia za pomocą skeczu o trzech zmyślonych chłopcach. Po rocznym antrakcie brytyjska grupa wyszła na scenę z prawdziwym przedstawieniem enigmatycznie  zatytułowanym Seventeen Seconds.