banner 03

czwartek, 9 listopada 2017

Recenzja: Tyler, the Creator - ̶S̶c̶u̶m̶ ̶F̶u̶c̶k̶ Flower Boy








Przez tyle lat skutecznie udawało mi się ignorować twórczość Tylera. No dobrze, może „ignorować” to za dużo napisane. Kolektyw Odd Future rósł w siłę, jego lider wydawał płyty, ta sama grupa nieoficjalnie się rozeszła, Tyler robił wciąż swoje, a mnie wcale to wszystko nie interesowało. Nie podobała mi się aura, jaką się otaczali; silenie się na kontrowersje czy manifestacja szeroko pojętej niedojrzałości. To wszystko skutecznie mnie odstraszało, mimo że znałem popularne single, od których nie można było uciec. Do dziś postrzegam OF jako modę, która w końcu musiała przeminąć, a jego członkowie stanęli przed wyborem: albo ruszą jakoś ze swoją karierą, albo pozostaną hip hopowymi memami. Niektórzy ruszyli już jakiś czas temu: Frank Ocean, Earl Sweatshirt, The Internet… ale co robi teraz Tyler, the Creator? Czy w 2017 nadal rozrabia, czy zaczyna rozumieć, że ten sam żart nie będzie śmieszył w nieskończoność?