banner 03

piątek, 2 października 2015

Recenzja: BADBADNOTGOOD - BBNG






Internet to narzędzie promocji nie do zlekceważenia dla współczesnych artystów. Dzięki niemu można nawiązać kontakty, których nawiązanie w rzeczywistości jest bardzo trudne na granicy z niemożliwym. Jak wspaniałe jest uczucie, kiedy nagle dostajesz wiadomość od jednego ze swoich muzycznych idoli? Wiedzą o tym muzycy z BADBADNOTGOOD. Kanadyjskie trio wrzuciło do sieci jedno ze swoich nagrań, gdzie wykonują instrumentalne wersje utworów popularnego wówczas OFWGKTA. Jak się okazało, filmik obejrzał lider grupy Tyler, the Creator i bardzo mu się spodobał ten styl - na tyle, że zaczął współpracę z artystami. Nie jest mi za bardzo po drodze z dokonaniami kolektywu Tylera, ale jestem mu bardzo wdzięczny, że dał szansę Mattowi, Aleksowi i Chesterowi na zaistnienie na rynku. Patrząc na ich obecną sytuację uważam, że bardzo dobrze ją wykorzystali.




Czy da się wykonywać hip hop i nie być raperem? Naturalnie, że tak. Dowodzi tego popularność albumów producenckich. Jeśli chodzi o hip hop na żywych instrumentach, BADBADNOTGOOD nie byli pierwsi i nie będą ostatni. Na pierwszy rzut oka to nic nowego, znawca gatunku może pomyśleć, że wystarczy odpalić sobie płytę Beastie Boys lub The Roots i mamy to samo. Dlaczego więc Tyler na nich postawił? Moim zdaniem dlatego, że podobnie jak on poszli w muzyce trochę pod prąd. Oto mamy trzech znajomych z kółka muzycznego, których pierwotnie połączył jazz. Ich nauczyciele musieli być bardzo zdumieni, kiedy zamiast kompozycji Herbiego Hancocka, Jaco Pastoriusa czy Arta Blakeya ich podopieczni zaprezentowali im jakieś hip hopowe łamańce. Koneserzy różnych odmian jazzu przy odsłuchu BBNG pewnie złapaliby się za głowę, ale to nie do nich skierowana jest ta płyta. Debiut grupy określany jest jako album studyjny, średnio mi to jednak pasuje. Gdybym nie wiedział, jak jest naprawdę, nazwałbym go mixtape’em ze względu na mało uporządkowaną strukturę. Tracklista BBNG nie ma wielkiego znaczenia, muzycy podają nam zbiór utworów, czy nam się to podoba czy nie. Dodatkowy chaos wprowadza upychanie dwóch czy nawet trzech utworów na jednym nagraniu.

Wspomniany nieporządek oczywiście oznacza obecność typowych wypełniaczy. Teoretycznie można je podpiąć pod luźną atmosferę jam session. Z całym szacunkiem, ale intro w postaci Based Is How You Feel Inside i I Got A Bad Feeling About This mogłyby w ogóle nie istnieć, a rolę openera z łatwością przejąłby Fall In Love. Nie mogę napisać o tym krążku więcej bez przybliżenia ogólnego założenia tego projektu. Alex, Chester i Matt wykonują covery utworów znanych i lubianych, dodając im delikatną jazzową otoczkę. Pamiętam, kiedy podchodziłem do całej dyskografii BADBADNOTGOOD i spędziłem nad nią trzy intensywne dni. Początkowo spodziewałem się czegoś mroczniejszego, głównie ze względu na stylistykę okładek i filmików z nagrań w odcieniach szarości oraz maskę ze świńską mordką, którą często zakłada Alex. Dobry przykład, że nie należy oceniać książki po okładce. Dziś przy kolejnym odsłuchu BBNG przychodzi mi na myśl inne skojarzenie - ta czerń, szarość i biel to nawiązanie do jazzowej estetyki, którą zainteresowali się ci artyści. Żadna z ich kompozycji nie jest przerażająca - wręcz przeciwnie, skłania do relaksu. W odpoczynku pomaga wykorzystanie charakterystycznych melodii prosto z klasyków.

Kiedy patrzę na tytuły kawałków, wydaje mi się, że trzech gości włamało mi się do komputera, znalazło playlistę moich ulubionych piosenek, uzgodnili: „dobra, weźmiemy to, to i to” i nagrali z tego połowę albumu. Fall In Love, Mass Appeal, Transmission i The World Is Yours... dzięki temu doborowi jest pewien, że ci muzycy mieli podobne muzyczne wychowanie do mojego. Na mnie zadziałało to prosto - najpierw przykuł moją uwagę tytuł, następnie jedna z ulubionych melodii, co doprowadziło do wariacji i improwizacji w wydaniu BADBADNOTGOOD. Z jakiegoś powodu doceniam tę lekką zabawę melodią i droczenie się ze słuchaczami na początku Fall In Love. Zagrali to trochę wolniej niż w oryginale i wprowadzili jeszcze luźniejszą atmosferę, po chwili wchodzi improwizacja, która jest niczego sobie, by na koniec znów wrócić do kojącej melodii, dzięki której zasłynął Jay Dee. Kolejny powrót do tej melodii na Improvised Jam sugeruje, że jeden kawałek był nagrywany po drugim. Wykonanie Mass Appeal wraz z Transmission to dla mnie prawdziwy diament, często do niego wracam. Pierwszego bitu nie da się chyba popsuć, przyjemnie odejście od motywu przewodniego, bardzo dobra współpraca między artystami. W jednej chwili Chester rozpoczyna linię basową znaną każdemu słuchaczowi Joy Division i magia dalej trwa, choć muszę się przyczepić melodii, która imitowała wokal Curtisa. Chyba można było zrobić ją lepiej, albo po prostu zabrakło im do tego rąk.

Przy okazji melodii wokalu, na BBNG najłatwiej podczepić się właśnie pod grę Matta na klawiszach i podróżować z nim przez cały album. Przy zestawieniu The World Is Yours z Brooklyn Zoo ma miejsce zaprezentowany już wcześniej schemat - wejście znanej melodii, improwizacja, powrót do melodii, tym razem bardziej na spokojnie i wejście drugiego numeru. W Brooklyn Zoo świetnie zachowano brudny styl oryginału, tylko dlaczego tak krótko? Z chęcią posłuchałbym dłuższej interpretacji. Jak łatwo zauważyć, doceniam BBNG przede wszystkim ze względu na covery. Jak słowo daję, BADBADNOTGOOD coverują każdą swoją inspirację - nawet Zeldę, z jakim imponującym efektem! Wydaje się, że trio z Kanady próbuje tu utorować sobie grając bezpiecznie, czyli biorą się za to, co odniosło sukces. Można im to zarzucić, ale nie można powiedzieć, że nie ma między nimi muzycznej chemii. Bardzo dobrze wiedzą, że tylko wspólnie mogą liczyć na odniesienie swojego sukcesu, grupa jest ich największą siłą.

Podniosłem swoją ocenę przez dobór coverów, nie będę tego ukrywał. Wychowałem się na kilku jazz rapowych zespołach i wyczuwam ułamek tej magii na BBNG. To płyta nastawiona na interpretacje innych utworów, gdzie momentami przemycana jest własna twórczość grupy. Kilka bardzo dobrych coverów skłania mnie do powrotu do tego krążka, cała reszta może głowy nie urywa, ale nie schodzi też poniżej solidnego poziomu. Dość powiedzieć, że po pierwszym odsłuchu BBNG poczułem się zachęcony, aby sprawdzić ich kolejne albumy. Spodobał mi się ich pomysł na grę, estetyka, trochę alternatywne i hip hopowe podejście do jazzu. Ostrożnie podchodzę do nazywania tego jazzem, tym bardziej że jest dla mnie zadziwiająco przystępne. Jak już wspominałem, pierwsze podejście BADBADNOTGOOD traktuję jako mixtape, zresztą wypuścili te nagrania za darmo, a ich wady dodatkowo podkreślają charakter nielegalu. Alex, Matt i Chester są tutaj dobrzy, ale uwierzcie mi - dalej będą stawać się tylko lepsi.




Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz