Część pierwsza -
smutek
Gdzie ten The Cure z 1979 roku? Skoczne rytmy, tak idealne, by potupać
nóżką; punkowe zacięcie kąsające zewsząd słuchacza, które jednocześnie namawia
do rozrywki i szaleństw na koncertach; Hendrixowe covery niepodobne do
twórczości Hendrixa; nagraniowe cudactwa pełne brytyjskiej flegmy; losowe
okładki pozujące na głębokie i do interpretacji słuchacza... Gdzie to wszystko
zniknęło? Czy Robert Smith postradał zmysły? I tak, i nie. Zacznijmy jednak od
tego, że nagrania z tamtej dekady to ani trochę nie jest The Cure. Słuchacze
zostali zrobieni w konia za pomocą skeczu o trzech zmyślonych chłopcach. Po
rocznym antrakcie brytyjska grupa wyszła na scenę z prawdziwym przedstawieniem
enigmatycznie zatytułowanym Seventeen
Seconds.