banner 03

piątek, 27 listopada 2015

Recenzja: Jons - Serfs of Today








To uczucie, kiedy myślisz sobie, że gdzieś na świecie istnieje znakomity zespół trafiający prosto w twoje gusta, ale nie masz pojęcia, jak się nazywa, gdzie go można znaleźć oraz prawdopodobnie nigdy go nie odkryjesz... to uczucie wcale nie musi oznaczać, że masz zbyt dużo wolnego czasu na bezproduktywne myślenie - możesz po prostu być aktywnym użytkownikiem tego portalu. Podobno czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, ale co w takim razie z uszami? Czasem szukamy jakichś konkretnych brzmień, które trudno umiejscowić w konkretny ramach gatunkowych. Na forach internetowych można trafić na wątek, gdzie ktoś pyta o zespół grający „trochę jak X, ale z elementami Y”, otrzymuje z pięć odpowiedzi, po czym dziękuje wszystkim, ale w głowie wie, że to jednak nie to - kolejna smutna sytuacja. Moja historia z zespołem Jons wcale do takich nie należy. Co tu dużo pisać, prosto z prywatnych wykopalisk - Serfs of Today!


wtorek, 10 listopada 2015

Recenzja: Coldplay - Parachutes







Z wszystkich okazywanych ludzkich emocji, czy istnieje coś prawdziwszego niż strach? Towarzyszy nam od najmłodszych lat w postaci dziecinnych pytań o obawy przed istnieniem duchów. Zdecydowanie więcej dzieci boi się ciemności i woli spać z zapaloną lampką. Nie powiedziałbym, że w tamtych latach panicznie się jej bałem. Potem dojrzewamy i niby mało co nas przeraża, ale nie do końca. Wystarczy jeden nieoczekiwany dźwięk lub niewygodny obrazek i voila - sztuka internetowych screamerów. Muzyka również potrafi straszyć, sprawiać dyskomfort u słuchacza. W swoim krótkim życiu słyszałem już trochę dziwnych rzeczy i jakikolwiek przejaw mocniejszego albo eksperymentalnego grania nie odpycha mnie dziś tak jak te siedem lat temu. Dlaczego jednak, do cholery, bałem się grupy Coldplay?


poniedziałek, 19 października 2015

Recenzja: The Cure - Three Imaginary Boys







Na początku było ich trzech. Chciałoby się powiedzieć, że tylko trzech, kiedy zna się większość dyskografii tej grupy. Jeśli dobrze pamiętam, The Cure byli pierwszym zespołem, którego twórczość zacząłem poznawać chronologicznie. Uznałem, że warto prześledzić ich początki, rozwój oraz późniejszą (może dojrzalszą) stronę. Wtedy to było jasne, że czeka mnie długa przeprawa, ale nie spodziewałem się, że jej pierwszy odcinek wcale nie będzie zwiastował tego, co nastąpi później - to tak jakbym przez jakiś czas trochę zboczył z kursu.

piątek, 2 października 2015

Recenzja: BADBADNOTGOOD - BBNG






Internet to narzędzie promocji nie do zlekceważenia dla współczesnych artystów. Dzięki niemu można nawiązać kontakty, których nawiązanie w rzeczywistości jest bardzo trudne na granicy z niemożliwym. Jak wspaniałe jest uczucie, kiedy nagle dostajesz wiadomość od jednego ze swoich muzycznych idoli? Wiedzą o tym muzycy z BADBADNOTGOOD. Kanadyjskie trio wrzuciło do sieci jedno ze swoich nagrań, gdzie wykonują instrumentalne wersje utworów popularnego wówczas OFWGKTA. Jak się okazało, filmik obejrzał lider grupy Tyler, the Creator i bardzo mu się spodobał ten styl - na tyle, że zaczął współpracę z artystami. Nie jest mi za bardzo po drodze z dokonaniami kolektywu Tylera, ale jestem mu bardzo wdzięczny, że dał szansę Mattowi, Aleksowi i Chesterowi na zaistnienie na rynku. Patrząc na ich obecną sytuację uważam, że bardzo dobrze ją wykorzystali.


niedziela, 13 września 2015

Recenzja: The Smashing Pumpkins - Siamese Dream






W trakcie jednej rozmowy z moim ojcem poruszyliśmy temat muzyki, która nie potrafi się nam w ogóle znudzić, choćbyśmy słuchali jej po tysiąc razy. Jeśli chodzi o mnie, z niektórymi klasykami mam tak, że pomimo wielkiego szacunku i sympatii, czasem muszę sobie zrobić od nich przerwę (nawet na kilka miesięcy), aby potem wrócić i znów czerpać z nich pełną radość. Wracając do konwersacji, to dla mnie żadne zaskoczenie, że mój ojciec powiedział o utworach Dire Straits. Dobrze go rozumiem, choć może nie łączy mnie aż tak mocna więź z twórczością Marka Knopflera. Zacząłem myśleć o swoim przykładzie i postanowiłem postawić poprzeczkę wyżej. Czy jest taka płyta, która niczym stara anegdota zawsze sprawia mi tę samą radość? Czasem wracam do płyt dla 2-3 utworów, po czym słucham czegoś innego. Czy istnieje taki krążek, który załaduję i nigdy nie będę miał ochoty go przełączyć, ponieważ chęć posłuchania go do końca jest silniejsza? Tak - oto Siamese Dream.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Recenzja: Sun Kil Moon - Benji







Swoją przygodę z Sun Kil Moon rozpocząłem trochę nietypowo. Zwykle przy poznawaniu nowych artystów lub zespołów staram się celować w płyty z wyrobioną marką, dzięki którym liczba fanów nagle wzrosła. Chcę posłuchać czegoś, co stanowi o sile danego wykonawcy. W tym przypadku było inaczej: co jakiś czas na różnych forach i w recenzjach napotykałem Benji. Zainteresowała mnie przede wszystkim intrygująca niewyraźna okładka. Mark Kozelek? Nie znałem. Przede wszystkim zwróciłem uwagę na polsko brzmiące nazwisko. Oprócz wspominanych informacji i ogólnych ram gatunkowych nie wiedziałem w zasadzie nic, co mogłoby nakierować mnie, z czym będę miał do czynienia. Słuchanie albumów w ciemno czasem może być ciekawym doświadczeniem.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Recenzja: Metallica - Kill 'Em All





Niech żyje młodość! Dwadzieścia lat to wystarczająco sporo, aby świat zwariował, ale wydaje się to trochę za mało, aby ten świat zawojować. Czyżby? A gdyby chociaż spróbować stworzyć w nim coś nowego?  Najmłodszy członek Metalliki, perkusista Lars Ulrich, nie miał jeszcze ukończonych dwudziestu lat, kiedy zespół nagrywał debiutancką płytę. Kill ‘Em All to naturalna reakcja na mainstream, muzykom chodziło przede wszystkim o własne artystyczne stanowisko, niezależne od trendów. Ciekawe, czy w ich najśmielszych snach wyobrazili sobie sukces, jaki osiągną, oraz, że zdefiniują nowy gatunek, z którym zostaną na zawsze związani, co więcej, wywołają trochę kontrowersji i sprowokują do powstania nowych stereotypów. Młodość i muzyka to wielka moc.

wtorek, 4 sierpnia 2015

Recenzja: My Bloody Valentine - Loveless



Niekomfortowa sytuacja, w której nikt nie chciałby się nigdy znaleźć: wchodzę do pokoju pełnego ludzi. Początkowo wszystko wydaje się normalne, lecz tuż po chwili zaczynam dostrzegać więcej. Wszyscy są czymś zaabsorbowani, rozmawiają trochę odmienny, niezrozumiały sposób. Nie jestem pewien, czy znam ten język i nie mam pojęcia, co mają oznaczać ich gesty. W głowie pojawia się tak mnóstwo pytań, szukam odpowiedzi, zaczynam pytać kogokolwiek. Brak nici porozumienia. Muszę się poddać i zaakceptować napotkaną sytuację. Właśnie tak czuję się za każdym razem, kiedy słyszę o Loveless.
 

piątek, 17 lipca 2015

Recenzja: Mobb Deep - The Infamous






Mam wielki sentyment do nowojorskiego rapu z lat 90. To pierwszy gatunek muzyczny, z którym postanowiłem się dokładniej zapoznać. W porównaniu do g-funkowych piszczałek, bity wschodniego wybrzeża okazały się dla mnie bardziej wymagające - początkowo wręcz mnie odpychały. Opłacało się jednak dać szansę takim artystom (i grupom) jak Nas, Wu-Tang Clan czy Mobb Deep. Do dziś ich dokonania z lat 1993-95 są jednymi z moich ulubionych krążków. The Infamous przez pewien czas było przeze mnie niedoceniane, dopóki nie przesłuchałem płyty Prodigy’ego i Havoca od deski do deski.

niedziela, 21 czerwca 2015

Recenzja: Viet Cong - Viet Cong


Pod koniec zeszłego roku dane mi było się zapoznać z twórczością zespołu Women. Album Kanadyjczyków wydany z 2010 roku, Public Strain, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Z wielkim smutkiem przyjąłem informację, że grupa została rozwiązana po śmierci jednego z członków, Chrisa Reinera, w 2012 roku. Na całe szczęście moje rozczarowanie nie trwało zbyt długo - muzycy z Women postanowili stworzyć nowy projekt, aby dalej dzielić się ze światem swoim talentem. Tak narodził się Viet Cong - post-punkowa formacja, która postanowiła zaatakować rynek na samym początku 2015 roku.

czwartek, 18 czerwca 2015

Recenzja: Tame Impala - Innerspeaker




W Australii to dopiero wszystko mają na odwrót. Powoli wchodzimy w okres, w którym u nich zaczyna się zima. U nas natomiast powinno zbliżać się lato, choć dzisiejsza pogoda wskazywałaby na jesień. Bardzo nie podoba mi się taki stan rzeczy, więc znów postanowiłem się wybrać w muzyczną podróż, właśnie do Australii. Znalazłem tam coś więcej niż Uluru i całe rzesze kangurów. Wydaje mi się, że napotkałem jednego z Beatlesów. Trochę się odmłodził, zmienił wygląd oraz swoje dane osobowe - przedstawił się jako Kevin Parker.

czwartek, 14 maja 2015

Recenzja: Mac DeMarco - 2



Lubię poranki. No, może nie takie jak dziś, kiedy zrywam się z łóżka o 5:40, w pośpiechu pałaszuję śniadanie, pakuję się w locie, w ostatniej chwili wracam się, bo zapomniałem dokumentów i ledwo zdążam na jedyny możliwy pociąg. Zdecydowanie wolę poranek, w którym wstaję całkiem wcześnie, wszyscy jeszcze śpią, nic mnie nie goni i delektuję się dobrą muzyką, popijając herbatę. Jeżeli już tak się zdarza, jednym z najpoważniejszych kandydatów na opanowanie moich głośników jest Mac DeMarco.

niedziela, 26 kwietnia 2015

Recenzja: Kendrick Lamar - Section.80



Rozdział I: wszyscy jesteśmy równi - Fuck Your Ethnicity

Fire burning inside my eyes, this the music that saved my life
Y'all be calling it hip-hop, I be calling it hypnotize
Yeah, hypnotize, trapped my body but freed my mind

What the fuck is you fighting for? Ain't nobody gon' win that war
My details be retail, man, I got so much in store
Racism is still alive, yellow tape and colored lines


Debiutancki album czasem potrafi być motorem napędowym całej kariery danego rapera. Najlepszy dowód? Oczywiście Illmatic od Nasa. Każdy chce zostać na scenie zauważony oraz pokazać swoje najlepsze oblicze. Wielu ucieka do sprawdzonych formuł, do schematów, które już kiedyś zadziałały. Rzadziej widzi się koncept albumy. Section.80 od Kendricka Lamara nie jest być może w pełni konceptualny, ale widać już w nim skłonności K-Dota do łączenia poszczególnych kawałków w jedną całość. West Coast w końcu pokazał coś nowego. Wiele kawałków na Section.80 to historie opowiadane przy ognisku - historie, które mają nieść ze sobą morał, które mają czegoś nauczyć młodych ludzi. W pierwszym utworze staje się jasne, że Kendrick ma duże zasoby liryczne. Zwraca się on bezpośrednio do swoich słuchaczy - nieważny jest twój kolor skóry czy też pochodzenie. Jeżeli utożsamiasz się z tym, co przekazuje, ten album jest jak najbardziej dla ciebie. Całość dopełniona jest całkiem przyjemnym podkładem - dobre tło na oswojenie się z materiałem.

piątek, 10 kwietnia 2015

Recenzja: Shadow Archetype - Our Fault



Czasami poznawanie nieznanego wcześniej gatunku muzycznego potrafi być udręką. Może się to wiązać z pozbywaniem się utartych schematów oraz konfrontacją naszych wyobrażeń z tym, co dana muzyka ma do zaoferowania. Chyba każdy, kto próbował swoich sił w poznawaniu różnych nurtów w muzyce miał taki moment, kiedy powiedział do siebie: "nie jestem w stanie tego pojąć - czym ci wszyscy ludzie się zachwycają". Czasami jednak człowiek otwiera te drzwi, wchodzi do nieznanego pomieszczenia i... nagle chce pozostać tam trochę dłużej, poznać więcej. Nie jestem żadnym znawcą progresywnego metalu. Wręcz przeciwnie, jestem laikiem. Moje braki w znajomości tego gatunku są ogromne - być może dlatego, że przez wiele lat nie miałem do czynienia z kimś, kto mógłby mnie do niego wprowadzić. W końcu zdarzył się ten moment, otworzyłem kolejne drzwi i wszedłem do pokoju. Co w nim zastałem? Ciemność, mnóstwo ciemności... oraz Shadow Archetype.

piątek, 13 marca 2015

Recenzja: LCD Soundsystem - LCD Soundsystem



Znów przyszedł czas na powrót do przeszłości i wspominki. O grach komputerowych, słynnych pożeraczach czasu, mówi się, że o wiele bardziej mają nas bawić niż uczyć. Nie przytaczam ich wcale, aby przyłączyć się do dyskusji bez dna na temat ich (nie)szkodliwości. Piszę o tym, ponieważ właśnie dzięki grom po raz pierwszy zapoznałem się z twórczością LCD Soundsystem. Jeżeli pamięć mnie nie myli, to była FIFA 06 - podczas pobytu w menu bardzo często trafiałem na Daft Punk Is Playing At My House. Na początku myślałem, że francuski duet naprawdę miał coś do czynienia z tym utworem, poza wymienieniem ich w piosence - no cóż, naiwny ja. Gry komputerowe oraz debiut zespołu Jamesa Murphy’ego mają co najmniej jeden wspólny mianownik - w obu przypadkach dużo opiera się na elektronice. Obie mają jeden cel - zapewnić jak najwięcej rozrywki.

wtorek, 3 marca 2015

Recenzja: Interpol - Turn on the Bright Lights



Przyznam się, że co jakiś czas przychodzi do mnie moment, w którym zastanawiam się, czy znajdę w muzyce coś nowego i coś na tyle fascynującego, aby wręcz w tym utonąć. Wydaje mi się, że im więcej poznaje się nowych albumów, tym bardziej przestaje się mieć na to nadzieję. Czasem trzeba przebrnąć przez morze średnich i "tylko" dobrych pozycji, aby znaleźć jedną perełkę. Ostatnio ten moment znów u mnie nadchodził... aż tu niespodziewanie zaatakował mnie Turn On The Bright Lights. Debiut Interpolu miał być dla mnie albumem jednym z wielu, takim w ramach nadrabiania moich nieskończonych muzycznych zaległości. Na całe szczęście nie był i nie jest - widziałem świetne opinie i wysokie oceny, ale to, czego doświadczyłem przy pierwszym odsłuchu, było niespodzianką... i to jaką!

piątek, 20 lutego 2015

Recenzja: Giles Corey - Giles Corey



Giles Corey był farmerem, który zapisał się w niechlubnej części amerykańskiej historii, dokładniej w XVII wieku, podczas procesu czarownic z Salem. Został on posądzony o uprawianie magii, jednak jego proces sądowy mógł odbyć się jedynie w przypadku, gdy przyzna się do swojej winy lub jej zaprzeczy. Corey nie przyjął żadnego stanowiska, co doprowadziło do jego tortur, które przerodziły się w egzekucję, bardzo powolną i nietypową. Do dziś jest to jedyny oficjalny przypadek w amerykańskiej historii, w którym egzekucja została wykonana przez zmiażdżenie ofiary wieloma ciężkimi kamieniami. Giles Corey nie odniósł się do swojej domniemanej winy do ostatnich chwil życia - czy był to przejaw odwagi, czy może bierności? W każdym razie, stał się on inspiracją dla pseudonimu Dana Barretta, członka zespołu Have a Nice Life. Oto jego debiutancka solowa płyta.

wtorek, 10 lutego 2015

Recenzja: J Dilla - Donuts




J Dilla nie zmienił mojego życia.

Dlatego najprawdopodobniej nigdy nie kupię tej koszulki. Tłusty Czwartek natomiast nie jest moim ulubionym dniem w roku. Nigdy nie lubiłem zapychać się pączkami dla zasady. Rzadko zdarza mi się jeść pączki - to nie jest tak, że ich nie lubię. W każdym razie, dla Donuts muszę zrobić ten wyjątek. J Dilla wysmażył najsmaczniejsze pączki, jakie kiedykolwiek próbowałem. W 9. rocznicę śmierci artysty warto skusić się na nie raz jeszcze.

Recenzja: Gorillaz - Demon Days



Od tego wszystko się zaczęło. Aż trudno uwierzyć, że w momencie, w którym piszę te słowa, Demon Days ma już prawie 10 lat. Każdy odsłuch tego albumu sprawia, że robię się bardziej sentymentalny. To płyta, która wywróciła do góry nogami moje spojrzenie na muzykę. Przed Demon Days słuchałem tylko tego, co leciało w radiu, co było popularne. Pewnego dnia, z dużą pomocą mojego ojca, dorwałem się do Gorillaz. Był to pierwszy album odsłuchany przeze mnie w całości, dlatego czuję się poniekąd zobligowany, aby była to również moja pierwsza recenzja.